BRYK DO ARCHITEKTURY

BIZNES WŁADZA AMBICJA

Łukasz Wojciechowski

25,00 PLN

Le Corbusier stwierdził, że architektura to gra form w świetle. Opis ten bardziej pasuje jednak do walki bokserskiej w blasku reflektorów. Prawdziwe oblicze architektury jest w cieniu budynków. Sztuka budowania jest odzwierciedleniem historii. Jej porażki i osiągnięcia nie wynikają jedynie z idei architektów, ale przede wszystkim z sił zewnętrznych, które nimi powodowały w określonym momencie dziejowym.

XX wiek minął, ale przemiany, które przyniósł, do dziś na nas oddziałują. W architekturze właściwie niewiele się zmieniło od dekad. Niby nowatorskie koncepcje powstające dzisiaj, niejednokrotnie są porównywalne z projektami wymyślonymi kilkadziesiąt lat temu. Choć zdaje się, że udało się zamknąć dawne idee w ryzach stylów i nurtów, są one wciąż żywe. Widać to w pracowniach projektowych, na monitorach naszych komputerów. Warto pamiętać, że architektura XX w. powstawała zwykle w negatywnych okolicznościach historycznych, a architekci od zawsze przejawiali słabość wobec władzy, miętę do pieniędzy i sławy, do tworzenia nowych manifestów i wiarę w paranormalne wartości swoich dzieł. Mitem jest postać architekta-twórcy, szkicującego całe miasto, dobierającego odcienie wyrafinowanych marmurów na posadzki. Architekci mają wiele słabości – zabawnych, groteskowych, groźnych. Zawód architekta zależy od wielu osób – od inżynierów, polityków, urzędników, klientów, itd. W tej sieci powiązań trudno zachować mocną postawę etyczną, ale czy jest to niemożliwe?

O architekturze można pisać rożnie. Można skupić się na tym jak wygląda, jak funkcjonuje, do czego pasuje, a do czego nie. Można pisać o materiałach, technikach i stylach. Można zakładać, że architektura jest niewinną, autonomiczną dziedziną, a architekci zajmują się rozwiązywaniem praktycznych problemów w możliwie gustowny sposób. Ale za każdym budynkiem – od domku po wieżowiec – stoją czyjeś ambicje i namiętności, a rzeczywistość kształtuje konkretna władza i kapitał. Dlatego aby lepiej zrozumieć architekturę warto czasem spojrzeć jej na ręce, zapytać co działo się poza starannie skomponowanym i wyretuszowanym kadrem, który oglądamy w oficjalnych publikacjach. Łukasz Wojciechowski zabiera nas nie tylko do pracowni architektów, ale i do gabinetów ich mecenasów. - Grzegorz Piątek, Centrum Architektury

Wydawcy: Unpublished / Wydawnictwo Stowarzyszenia Soda i SARP Oddział we Wrocławiu

Księgarnia